Przed nami wybory parlamentarne. Za nami, o czym większość z nas już prawie zapomniała, wybory lokalne, samorządowe. Wielu z naszych samorządowców wkroczyło w swoją kolejną kadencję. Dotyczy to również dzisiejszego rozmówcy. Czas na rzeczowe podsumowanie minionych czterech lat, oto kilka pytań do Bartłomieja Pieńkowskiego - dyrektora MOSiR w Ostrowi Mazowieckiej.
Zacznijmy tak - zanim zostałem dyrektorem MOSiR...?
Dyrektorem się bywa, człowiekiem się jest. Byłem i jestem pedagogiem, a pracowałem w Szkole Podstawowej nr 2 jako nauczyciel wychowania fizycznego i techniki. Byłem również prezesem LKS Ostrowianka, a nieco wcześniej trenerem w tym właśnie klubie. A po wyborach uznałem, że coś w lokalnym sporcie przydałoby się zmienić, poprawić, a może po prostu bardziej polubić...
Przepraszam bardzo - "Polubić"?
Tak, polubić. Bo wydaje mi się, że często pewnych działań w sporcie na samorządowym szczeblu lokalnym się nie podejmuje, bo chociaż pracujemy urzędniczo w "resorcie" nie przepadamy za sportem, za tą lub inną dyscypliną lub aktywnością rekreacyjną, stajemy się tylko albo aż urzędnikami. Dlatego chciałem, żeby niektórzy bardziej sport albo choćby dyscyplinę polubili, żeby to przełożyło się na ich aktywność w pracy. Dlatego aplikowałem do konkursu na stanowisko dyrektora MOSiR.
I udało się. Wygrał Pan konkurs i zawitał w progi MOSiR. Jakie były pierwsze wrażenia na stanowisku szefa?
Na początku zdziwienie, że prawdziwe jest powiedzenie o punkcie widzenia. Wydawało mi się, że jako aktywny nauczyciel znam dobrze MOSiR, gdyż często tam bywałem, czy to z klasą, czy z klubem. Znam mankamenty, znam rozwiązania. No nie. Proszę mi uwierzyć, że od środka "ten świat" wygląda inaczej.
Co było największym zaskoczeniem?
Chyba zarobki pracowników. To był największy szok.
Tak wysoko?
Wprost przeciwnie. Blisko 70 proc. sześćdziesięcioosobowej załogi było na pensji minimalnej, a rozpiętość płacowa naprawdę nie była i wciąż nie jest duża. Teraz ten procent mamy trochę lepszy.
Co jeszcze Pana zaskoczyło?
Ogrom problemów codziennych. Te sześćdziesiąt osób obsługiwało przecież krytą pływalnię, dwie hale sportowe, stadion, ogródek jordanowski, korty miejskie, plac zabaw przy ul. Szkolnej oraz wiele imprez współorganizowanych przez inne jednostki miejskie, korzystające z obiektów MOSiR. Kalendarz imprez MOSiR zawiera rocznie 200-220 wydarzeń. Część z nich to oczywiście klubowe rozgrywki ligowe, ale proszę pamiętać, że ktoś tę trawę musi przystrzyc, linie pomalować, kosze i halę dla koszykarzy przygotować, widownię posprzątać. Imprezy własne, takie jak ligi amatorskie, tzw. zakładowe, imprezy współorganizowane z miastem, z innymi podmiotami, imprezy pozasportowe na halach MOSiR, takie jak występy kabaretów, koncerty, itp. to ogrom pracy. Tego z zewnątrz nie widać gdy zajmujemy się tylko naszą działką, np. szkolnymi rozgrywkami jako nauczyciele, czy klubowymi jako działacze klubowi, czy wreszcie jako klienci krytej pływalni lub zajęć fitness.
Za co najpierw trzeba więc było się wziąć na nowym stanowisku?
Szczerze, to za wszystko na raz, bo przecież wszystko musi działać jednocześnie. Ale moim priorytetowym działaniem, o którym nie myślałem nawet że takim się stanie, była walka o pracowników. O to żeby zostali docenieni oraz o to żeby bardziej polubili to co robią, bo przecież tylko kiedy czujesz, że jesteś doceniany możesz się własną pracą cieszyć.
Myśli Pan że dzisiaj czują się docenieni?
Wierzę, że bardzo często czują się doceniani, ale wciąż mam na tym polu wiele do zrobienia. Na szczęście obecnie rząd idzie w sukurs w kwestii wzrostu wynagrodzeń, więc mam nadzieję, że będzie coraz lepiej.
Pańskimi kolejnymi wyzwaniami w poprzedniej kadencji były...?
W telegraficznym skrócie czy opisowo?
Spróbujmy wypośrodkować...
Więc najpierw w skrócie: infrastruktura, w szczególności boisko-lodowisko i poszerzenie oferty ośrodka.
Wszystko się udało, tak jak Pan zaplanował?
Może nie jak "zaplanowałem", a wskazałem kierunek bardziej, nadałem impuls, bo tak traktuję moją główną rolę w MOSiR. Pragnę podkreślić, że wszystkie nasze udane dokonania to zasługa całej załogi. Bez nich, bez ich wsparcia sam nie zrobiłbym wiele. A wracając do pytania... Nasza Omega okazała się strzałem w dziesiątkę. Na lodowisku przez dwa sezony zanotowaliśmy ponad 38 tys. wejść. W sezonie wiosenno-letnim obiekt znacznie rozszerza nasze możliwości: 3x3 Quest, ostrowska strefa kibica, 50-lecie MDK, Power Challenge, czy przysięga żołnierzy wojsk obrony terytorialnej lub koncert Luxtorpedy to kilka najlepszych przykładów.
A co zmieniło się w ofercie?
Najbardziej zadowolony jestem z inicjatywy, którą zapoczątkowaliśmy w Ostrowi Mazowieckiej, a która została już pięknie podjęta przez inne instytucje. Myślę oczywiście o półkoloniach i zimowiskach. Dużym wyzwaniem była organizacja trzech edycji WorWar i biegów, w tym pierwszego półmaratonu ostrowskiego. W tym miejscu oczywiście głęboki ukłon w stronę członków wszystkich zaangażowanych stowarzyszeń. Cieszy mnie też, że pomagamy integrować się środowiskom pracowniczym naszych lokalnych firm poprzez wprowadzenie oferty karnetów pracowniczych i organizację Ostrowskich Igrzysk Firm. Na bieżąco staramy się aktualizować ofertę fitness. Cieszymy się z frekwencji na wszystkich zajęciach i wiem, że jest to przede wszystkim zasługa naszych instruktorów, którym tutaj serdecznie dziękuję.
Brzmi to wszystko imponująco. Czy zostało coś na kolejną kadencję?
Mam jeszcze wiele planów związanych z rozwojem ośrodka. Brakuje nam z pewnością siłowni z prawdziwego zdarzenia, pełnowymiarowego boiska piłkarskiego ze sztuczną nawierzchnią i zaplecza noclegowego. Taka infrastruktura umożliwiłaby nam profesjonalną organizację obozów sportowych. Wiem że Ostrów Mazowiecka jest atrakcyjna w tym względzie. Potwierdzeniem tego jest nasza dobra współpraca z Legią Warszawa, która zaowocowała obozem dwóch koszykarskich drużyn młodzieżowych. Poza ofertą sportową miasto w ostatniej kadencji znacznie poszerzyło ofertę kulturalną: Jatki, Muzeum Dom Rodziny Pileckich, wyremontowane kino. Powstaje sieć ścieżek rowerowych co sprzyja rozwojowi rekreacji, a moim największym marzeniem i pomysłem zarazem jest wybudowanie zbiornika retencyjnego.
Mamy staw miejski...
Myślę o czymś w znacznie większej skali. Wypożyczalnia kajaków, rowerów wodnych, plaża miejska, miejsca do grillowania i ciche zakątki dla wędkarzy. Chyba się rozmarzyłem, ale wierzę w takie możliwości Ostrowi Mazowieckiej.
Szczerze życzę spełnienia takich marzeń. Skoro tak dobrze realizuje się Pan w lokalnej społeczności skąd pomysł na kandydowanie do Sejmu?
W lokalnych strukturach Prawa i Sprawiedliwości podjęliśmy decyzję, że czas stawiać na młodsze pokolenie. Decyzja nie była łatwa. Możliwość kandydowania z ziemi ostrowskiej jest dla mnie dużym wyróżnieniem oraz wyzwaniem. Wierzę, że jako poseł nie muszę zapominać o moich planach służących rozwojowi regionu. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję że będę mógł pomóc w ich realizacji.
Dziękujemy za rozmowę.
Materiał sfinansowany ze środków KW Prawo i Sprawiedliwość
Dodaj komentarz
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników serwisu ostrowmaz24.pl.